Sięgając po „Raj”, nie wiedziałam do końca, czego się spodziewać. Martę Guzowską znałam z jej ostatniego archeologicznego kryminału, który przypał mi do gustu nie tylko ze względu na otoczkę związaną z pracami wykopaliskowymi, ale także głównego bohatera – osobę niewidomą. Z tego, co wiem, autorka do tej pory specjalizowała się właśnie w tego typu powieściach (sama jest z wykształcenia archeologiem), a “Raj” to jej pierwsza książka, w której taki wątek został całkowicie pominięty.
Tag: recenzja
Literacka podróż do Macedonii
„Pisz tak, jakby cię ktoś nieustannie trzymał na muszce” – doradziła narratorowi powieści okrzykniętej arcydziełem literatury macedońskiej jego wielka miłość – nauczycielka literatury. I oto trzyma go na muszce Doruntina – muzułmanka, która otrzymała od narratora to imię w nawiązaniu do bałkańskiej legendy o miłości silniejszej niż śmierć.
[PRZEDPREMIEROWO] „Inkub” Artura Urbanowicza
Kolejna powieść Artura Urbanowicza, po wielu miesiącach czekania, w końcu już za kilka chwil będzie miała premierę. „Gałęziste” i „Grzesznik”, dwa pierwsze horrory autora, zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Nadszedł zatem czas na powrót na Suwalszczyznę – czy będzie on równie udany jak poprzednie?
Strange the Dreamer #2 – „Muza koszmarów”
„Marzyciel” zakończył się w najbardziej znienawidzony przez czytelników sposób – z jednej strony finałowa scena była do bólu smutna, z drugiej zaś skazała nas na pełne napięcia oczekiwanie dotyczące tego, jaką decyzję ostatecznie podejmie Lazlo i co w związku z tym stanie się ze Szlochem. Dobra, uczciwie rzecz ujmując Wy czekaliście, ja czytałam pierwszy tom całkiem niedawno, więc nie byłam zmuszona czekać aż tak długo, w przeciwnym razie obgryzłabym chyba wszystkie paznokcie do krwi.
Oxen #1 #2 – „Zanim zawisły psy” & „Mroczni ludzie”
Skandynawska literatura wciąż jest na fali, a trylogia o Oxenie zainteresowała mnie głównie ze względu na głównego bohatera – byłego żołnierza duńskich sił specjalnych, zmagającego się z własnymi demonami i zespołem stresu pourazowego. Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Editio miałam możliwość przeczytania dwóch powieści, które ukazały się w Polsce (wciąż czekamy na premierę „Zamrożonych płomieni”).
Ironiczne science-fiction z terrorystami w tle
„Porwanie na planecie Z” to kolejny debiut, który ukazał się nakładem Wydawnictwa poczytne.pl. Tytuł może nie przykułby mojej uwagi w normalnych okolicznościach, ale wciąż mam w pamięci debiutancką powieść Poli Styx, wydaną nakładem tego samego wydawnictwa, no i cóż… Nie mogłam się oprzeć. 🙂
„Jednostka” – szwedzka dystopia o świecie zbędnych ludzi
Po przeczytaniu „Nie opuszczaj mnie” Kazuo Ishiguro zapałałam ogromną miłością do dystopii. Kiedy więc dowiedziałam się o premierze szwedzkiej przedstawicielki tego gatunku, czyli „Jednostki”, nie wahałam się ani chwili.
„Jednostka” opowiada historię Dorrit, której nie udało się założyć rodziny, dlatego po ukończeniu odpowiedniego wieku, podobnie jak inne bezdzietne osoby, trafia do miejsca zwanego Jednostką, w którym będzie miała okazję stać się pożyteczną, poddając się niebezpiecznym testom medycznym i oddając organy dla osób użytecznych, które przysłużyły się społeczeństwu, zakładając rodzinę. Główna bohaterka jest zbędna, ale pogodzona z losem, całkiem zadowolona z warunków, które otrzymała w zamian za poświęcenie ostatnich miesięcy swojego życia dla osób użytecznych. Niespodziewanie jednak Dorrit się zakochuje i jej sposób patrzenia na świat zaczyna się zmieniać, zwłaszcza, gdy otrzymuje wiadomość, która wcześniej wydawałaby się jej niemożliwa.
Uważaj, kogo wpuszczasz do domu…
W tytule posta pozwoliłam sobie wykorzystać tekst znajdujący się na okładce książki, o której Wam dziś opowiem. Jest nią „Zamiana” – styczniowa premiera od Wydawnictwa Marginesy, a jednocześnie powieściowy debiut Fleet, który zyskał status bestsellera w wielu krajach.
Cmentarz Zapomnianych Książek #4 – „Labirynt duchów”
Po przeciętnym „Więźniu nieba” bałam się sięgnąć po „Labirynt duchów”, przerażona tym, że po lekturze ostatniej części Cmentarza Zapomnianych Książek resztka magii Zafóna ulotni się bezpowrotnie. Przeczytanie ostatniego tomu serii, którą się kocha, zawsze wiąże się z ogromnym ryzykiem – nic wówczas nie jest już takie jak było, znika przyjemna nutka tajemnicy, którą nakręcała niewiedza dotycząca zakończenia. Opierałam się długo, ale w końcu po jakimś czasie od premiery, gdy już ostygły nastroje, głosy oburzenia i okrzyki zachwytu, „Labirynt duchów” sam znalazł się w moich rękach, a wtedy już nie mogłam się dłużej opierać.
A gdyby tak cofnąć się w czasie?
Swoją przygodę z twórczością Zygmunta Miłoszewskiego postanowiłam rozpocząć od książki, która najczęściej rzucała mi się w oczy. „Jak zawsze”, bo o niej mowa, to podobno świetna tragikomedia o alternatywnej historii nie tylko Polski, ale też dwojga bliskich sobie ludzi. Podobno…