Yrsa Sigurdardóttir to jedna z tych autorek, po której książki mogę sięgnąć w ciemno, choć nadal nie wiem, jak poprawnie powinno się czytać jej nazwisko. Chyba wszyscy czytelnicy w Polsce nazywają ją po prostu Yrsą. Uwielbiałam jej cykl z Thorą i nadal ubolewam nad tym, że gdy kilka lat temu poznałam jej twórczość, część książek z tej serii nie była już dostępna.
W nowym cyklu, którego głównymi bohaterami są policjant Huldur i psycholog Freyja, autorka rezygnuje z wątków paranormalnych, które były znakiem rozpoznawczym serii poświęconej Thorze. Jest za to dużo mroku, który też jest bardzo charakterystyczny dla jej twórczości. Można odnieść wrażenie, że Yrsa zapuszcza się w coraz głębsze zakamarki ludzkiego umysłu, co jeszcze bardziej potęguje mroczną atmosferę. Ale o tym za chwilę.