Tag: literatura współczesna

Książki, Powieść przygodowa, Robert Langdon

Robert Langdon #1 – „Anioły i demony”

anioły i demony

Nieco ponad dwa lata temu miałam okazje czytać drugi i trzeci tom serii o Robercie Langdonie. Być może przez ten czas moje oczekiwania wzrosły, ale gdy sięgnęłam po pierwszy tom tej serii, srodze się zawiodłam. Nie chodzi o temat, który sam w sobie jest dość kontrowersyjny, ale raczej o konstrukcję logiczną tej powieści, która w wielu momentach stanowi kpinę z czytelnika, który potrafi użyć mózgu.

Książki, Literatura piękna

A gdyby tak cofnąć się w czasie?

jak zawsze

Swoją przygodę z twórczością Zygmunta Miłoszewskiego postanowiłam rozpocząć od książki, która najczęściej rzucała mi się w oczy. „Jak zawsze”, bo o niej mowa, to podobno świetna tragikomedia o alternatywnej historii nie tylko Polski, ale też dwojga bliskich sobie ludzi. Podobno…

Książki

„I tak dalej” – zaskakujący, lecz udany debiut

i tak dalej

Nigdy nie byłam wielką miłośniczką współczesnej polskiej literatury (zarówno poezji, jak i prozy). Zaczarował mnie dopiero Jakub Żulczyk, gdy kilka lat temu, wiedziona uwielbieniem do jego felietonów, wróciłam do domu z egzemplarzem „Zrób mi jakąś krzywdę”, wypożyczonym z biblioteki. Do niedawna twórczość Żulczyka stanowiła mój jedyny kontakt z polską literaturą. Od kiedy prowadzę bloga (a to już prawie sześć miesięcy), zaczęłam stopniowo otwierać się na nowych autorów, w szczególności zaś dopiero debiutujących. Jednym z nich jest Wiktor Orzeł, starszy ode mnie zaledwie (a może aż?) o dwa lata, autor wydanej w styczniu książki „I tak dalej”, o której dziś powiem Wam kilka słów.

Książki, Literatura obyczajowa

„Ogród małych kroków” – książka, która wzbudza zachwyt

ogród małych kroków

Piszę tę recenzję na dzień przed premierą „Ogrodu małych kroków”. Książkę przeczytałam już co prawda jakiś czas temu, ale trudno było mi się zebrać do napisania opinii o powieści, którą wszyscy na prawo i lewo wychwalają pod niebiosa. Nadszedł w końcu jednak moment, w którym musiałam podjąć ten trud.

Jakub Żulczyk, Książki, Thriller

„Wzgórze psów” Jakuba Żulczyka, czyli bolesny powrót na prowincję

wzgórze psów

Banalną książkę na banalny temat łatwo jest napisać. Sztuką jest napisanie powieści na temat oklepany, gdy wszyscy już myślą, że nie da się w tej sprawie stworzyć nic odkrywczego. Otóż da się, co udowadnia Jakub Żulczyk w swojej najnowszej powieści pt. „Wzgórze psów”. Mam to szczęście, że niedawno czytałam również „Ślepnąc od świateł”, które jest poniekąd dziełem kompatybilnym do niedawno wydanej książki. Pisząc o poprzedniej powieści wspomniałam, że Żulczyk zrobił mi nią krzywdę (niewtajemniczonych zapraszam do lektury tej recenzji). Tej samej krzywdy oczekiwałam po lekturze „Wzgórza psów”.

Książki, Literatura piękna

„Całe życie” – wzruszająca opowieść z pięknym przesłaniem

całe życie

Pamiętam uczucia, które towarzyszyły mojemu oczekiwaniu na przesyłkę zawierającą „Całe życie” Roberta Seethalera. Moja ekscytacja związana była nie tylko z chęcią trzymania w rękach pierwszego przedpremierowego egzemplarza recenzenckiego. Spodziewałam się gdzieś w duchu, że będzie to książka niezwykła, którą zapamiętam na długo i przy której wzruszę się co najmniej kilka razy. Nie wiedziałam do końca, czego mam oczekiwać, dlatego oczekiwaniu towarzyszyły głównie niejasne myśli. Nie spodziewałam się niczego konkretnego.

Książki, Satyra

Mon Dieu, chyba zakochałam się w polskiej literaturze

powieść antyfeministyczna

Na początku przyznam się bez bicia – zakochałam się w okładce książki Poli Styx. Tytuł też dawał mi nadzieję, że będzie to literatura z gatunku tych, które lubię najbardziej. Jakoś tak się stało, że zaczytywałam się „Powieścią (anty)feministyczną…” pomiędzy lekturą prozy Doroty Masłowskiej i Jakuba Żulczyka. Prawdziwy maraton polskiej literatury współczesnej i do tego dwoje autorów, którzy w mojej opinii są mistrzami w swoim fachu. Jak na tym tle wypadła debiutancka powieść Poli Styx?

Książki, Literatura piękna

Śmierć frajerom, Polska to kraj w byłej Jugosławii

kochanie, zabiłam nasze koty

Dorotę Masłowską poznałam przy okazji fascynacji twórczością Krzysztofa Skoniecznego – nagrała wówczas piosenkę, która promowała pełnometrażowy film Krzysztofa pt. „Hardkor Disko”. Zakochałam się w jej kanapkach z hajsem i w maszynie do chleba, z którego można upiec ściany, krzesła i obrazy. Uwielbiałam to, jak bardzo przestylizowana była jej muzycznej twórczości i zupełnie zapomniałam, że przecież najpierw była pisarka, a dopiero potem MISTER D. Ostatnio jednak pomyślałam sobie, że może warto byłoby sięgnąć po prozę Doroty, bo być może okaże się równie dobra jak jej ostentacyjny muzyczny performance.