Jonasa Jonassona poznałam podczas lektury „Stulatka, który wyskoczył przez okno i zniknął”. Pamiętam, jak wiele radości wywołała we mnie ta książka i jak często śmiałam się pod nosem, gdy czytałam ją w komunikacji miejskiej. Gdy przypadkiem natrafiłam na „Analfabetkę, która potrafiła liczyć”, musiałam ją kupić. Jak to jednak często bywa, bałam się, że druga książka autora nie wzbudzi we mnie podobnych emocji, co pierwsza. Chcecie się przekonać, jak było? Zapraszam do lektury poniższego tekstu. 🙂