Mam wrażenie, że zaledwie kilka dni temu podsumowywałam 2018 rok, a już piszę podsumowanie kolejnego. Coraz częściej łapię się na tym, że czas pędzi z zawrotną prędkością. Jakie momenty udało mi się złapać w tym roku? Zapraszam do lektury. 🙂
Najważniejsze w tym roku było dla mnie ukończenie Studium Pomocy Psychologicznej i Interwencji Kryzysowej I stopnia. Był to niezwykle intensywny czas doświadczania siebie i ćwiczenia umiejętności niezbędnych, by udzielać pomocy ludziom w kryzysie (i nie tylko). Dziś jestem szczęśliwą i bogatą w wiedzę absolwentką SPPiIK I stopnia i kontynuuję naukę na II stopniu.
A skoro już jesteśmy przy pomocy psychologicznej, w tym roku przyjęłam pierwszą klientkę w gabinecie i myślę sobie, że to niesamowite być w miejscu, w którym ma się poczucie, że właśnie spełnia się jedno ze swoich największych marzeń, a przy tym uczestniczyć całą sobą w procesach, o których do tej pory słyszałam jedynie od innych praktyków.
Nie mogę również zapomnieć o Warszawskich Targach Książki, w których w minionym roku uczestniczyłam po raz trzeci. Tym razem zaszalałam i sprawiłam sobie kilka książek, a poza tym tradycyjnie spędziłam czas w kolejkach, by spotkać się z ulubionymi autorami.
Byłam na WTK przed zakupem pozostałych tomów z serii z Jakubem Mortką, więc mam nadzieję, że w tym roku również uda mi się spotkać z Wojciechem Chmielarzem, a póki co zadowoliłam się autografem na „Podpalaczu”.
Udało mi się też po raz kolejny spotkać z Arturem Urbanowiczem, który na WTK promował „Inkuba”. Ponieważ jesienią ukazało się nowe wydanie jego debiutanckiej powieści, mam nadzieję, że okazja do kolejnego spotkania nadarzy się wkrótce.
Kolejnym autorem, z którym udało mi się spotkać i przy okazji chwilę porozmawiać, był Jakub Ćwiek – w tym roku mam w planach bliżej zapoznać się z jego powieściami fantasy.
Na deser zostawiłam najważniejsze dla mnie spotkanie WTK 2019 – bo też okazja do takich spotkań nie zdarza się zbyt często. W zeszłym roku Polskę odwiedziła jedna z moich ulubionych autorek literatury grozy i kryminałów – Yrsa Sigurðardóttir prosto z Islandii. Nie mogłam sobie odmówić zebrania kilku autografów, zrobienia wspólnego zdjęcia i chwili rozmowy.
Być może zabrzmi to głupio, ale dla mnie jednym z ważniejszych wydarzeń tego roku był powrót do falowanych włosów – tych samych, których skręt, gdy miałam 12 lat, był moją największą zmorą. Po wielu perypetiach postanowiłam przestać niszczyć je zabiegami fryzjerskimi – wówczas były prawie zupełnie proste.
Całe szczęście, że pod koniec 2018 roku trafiłam na grupę Curly Girls Polska, a następnie pod skrzydła niezastąpionej pani Magdy. Koleżanki z pracy wątpiły w moją przemianę, ja czasem też, ale z perspektywy czasu widzę, że odrobina miłości, odpowiedni dobór kosmetyków i uważne czytanie ich składów mogą zdziałać cuda. Poniżej moja metamorfoza.
A jak wyglądał miniony rok pod względem czytelniczym? Przeczytałam 90 książek, z czego 38 w formie ebooka, przesłuchałam też 7 audiobooków. Otrzymałam 40 książek do recenzji, a sama kupiłam 26.
Bloga w 2019 roku odwiedziło 9409 osób, a najczęściej czytanym wpisem był (uwaga, niespodzianka) ten poświęcony twórczości Remigiusza Mroza (4204 odsłony). Ten wpis chyba nigdy się nie znudzi.
Podsumowanie lektur z ubiegłego roku postanowiłam tym razem podzielić na pięć kategorii. Gotowi? Zaczynamy. 🙂
Najlepsza seria
W tej kategorii zdecydowanym zwycięzcą jest trylogia o Oxenie. Nie jest tajemnicą, że uwielbiam powieści sensacyjne z wątkiem politycznym i bohaterów podobnych do Nielsa Oxena – wyrzuconych poza margines społeczny. Pokochałam tę serie za mroczny klimat, pościgi, nieoczekiwane zwroty akcji i przyjemny rodzaj niepokoju, który odczuwałam podczas lektury.
Największe odkrycie
Kandydatów do tego tytułu było kilku, ale gdy sięgnęłam po pierwszą powieść tego autora wiedziałam, że nikt nie zaskoczy mnie w tym roku bardziej niż on. O kim mowa? Oczywiście o Piotrze Borliku i jego trylogii o Agacie Stec i Arturze Kamińskim. Jestem po lekturze dwóch tomów i każdy z nich trzymał mnie w napięciu od początku do końca. Zbrodnie w nich opisane są bardzo nieszablonowe, a że jeden z głównych bohaterów nie dość, że jest psychologiem, to jeszcze takim, do którego słowo „nieszablonowy” pasuje jak ulał, nie mogłam się w tej serii nie zakochać. Powieści Borlika są mocne i niezwykle plastyczne, a jeśli dodamy do tego świetnie skonstruowanych bohaterów, otrzymujemy jedną z lepszych kryminalnych historii, jakie miałam okazję czytać.
Największe rozczarowanie
W tej kategorii musiała znaleźć się książka, na którą czekałam z wytęsknieniem od czasu, gdy przeczytałam „Wzgórze psów”. Jak zapewne wiecie, Jakub Żulczyk jest jednym z moich ulubionych pisarzy, ale „Czarne słońce” to pierwsza z jego powieści, która nie przypadła mi do gustu. Uważam, że Żulczyk poruszył w niej niezwykle ważny temat i sam pomysł na fabułę jest wyjątkowo udany. Niestety, wykonanie pozostawia moim zdaniem wiele do życzenia. Mam poczucie, że jest to powieść, w której brutalny seks i przekleństwa (jeśli uważacie, że we „Wzgórzu psów” albo „Ślepnąc od świateł” jest ich dużo, to jesteście w błędzie) wylewają się na czytelnika tylko po to, by wzbudzić sensację, zgodnie z zasadą „nie ważne, co mówią, ważne, żeby mówili”. Szkoda, bo przesłanie tej książki jest naprawdę piękne, lecz wielu osobom zapewne umknie przez to, w jakiej formie zostało podane.
Najgorsza książka
W tym wypadku wybór był dość trudny, ale zdecydowałam się na powieść, która miała duże szanse, by znaleźć się w kategorii z poprzedniego akapitu. Ze „Szczygłem”, bo o nim mowa, również wiązałam duże nadzieje i niestety srodze się rozczarowałam. Czułam się trochę tak, jakbym czytała czyjś pijacki bełkot – większość treści to opisy alkoholowo-narkotykowych eskapad głównego bohatera i jego dziwacznych paranoi. Męczyłam się z tą książką ponad dwa miesiące i skończyłam ją tylko z poczucia obowiązku.
Najlepsza książka
Wyobraźcie sobie teraz , że słyszycie fanfary, bo za chwilę dowiecie się, jaką książkę uznałam za najlepszą spośród tych, które przeczytałam w 2019 roku.
Z perspektywy czasu żałuję, że z twórczością Przemysława Semczuka zapoznałam się tak późno.
„M jak morderca”, moja książka roku, to realistyczna, pełnokrwista, przerażająca, obrzydliwa i świetnie napisana historia Karola Kota, znanego jako wampir z Krakowa. Przemek wykonał kawał dobrej roboty, odtwarzając wydarzenia z mrocznego Krakowa lat 60. ubiegłego wieku. Od tej książki naprawdę trudno się oderwać. Czytajcie Semczuka, bo warto. 🙂
Tak wyglądał 2019 rok. Co w 2020? Mam ambitny plan, by przeczytać 100 książek, częściej sięgać po literaturę psychologiczną, wrócić do czytania literatury iberoamerykańskiej i zacząć naukę hiszpańskiego. Trzymajcie kciuki za realizację tych planów. 🙂
Dziękuję za Waszą obecność – tutaj, na FB i na Instagramie. W Nowym Roku pragnę Wam życzyć przede wszystkim zdrowia i sukcesów. Dużo się uśmiechajcie i spełniajcie swoje marzenia. 🙂