Książki

Trzy historie o kobiecym (czy na pewno?) pożądaniu

trzy kobiety

„Trzy kobiety” Lisy Taddeo to dość głośna pozycja i jednocześnie przedziwny odsłona literatury, bo ani to powieść, ani reportaż – i szczerze trudno mi do tej pory jednoznacznie tę książkę sklasyfikować. Z jej oceną też mam podobną zagwozdkę.

Taddeo opowiada historie trzech kobiet, które mają za sobą różne doświadczenia seksualne. Maggie jako nastolatka wdała się w romans ze swoim nauczycielem. Sloane żyje w otwartym związku ze swoim mężem, co oznacza, że często w ich sypialni goszczą osoby trzecie. Lina z kolei nie otrzymuje od swojego męża czułości, więc wdaje się w romans ze swoją miłością z lat młodości.

Zacznę może od tego, że miał to być najbardziej pogłębiony reporterski portret kobiecego pożądania, jaki napisano. Tak ja pisałam we wstępie, trudno jest do końca zaklasyfikować tę książkę, poza tym mam problem z opisywaniem jej jako „portretu kobiecego pożądania”, bo w gruncie rzeczy wcale nim nie jest i nie dziwię się, że część czytelników mogła spodziewać się po tej pozycji czegoś zupełnie innego. Gdybym miała czegoś oczekiwać od tej książki na podstawie jej opisu, spodziewałabym się historii o kobietach, które cieszą się udanym życiem seksualnym.

„Trzy kobiety” to nie „portret kobiecego pożądania” – to raczej portret kobiet, które wpadły w pułapkę męskiego pożądania i zostały przez mężczyzn wykorzystane. Maggie była bardzo zagubioną dziewczyną, jej rodzice byli alkoholikami, więc nic dziwnego w tym, że gdy otrzymała wsparcie ze strony swojego nauczyciela, gotowa była zakochać się w nim do szaleństwa – a on to wykorzystał. Lina oczekiwała jedynie, by jej mąż okazywał jej odrobinę czułości, a gdy nie mogła doprosić się nawet o pocałunek, wdała się w romans ze swoim chłopakiem sprzed lat. Ich randki odbywały się z reguł gdzieś w zaparkowanym w lesie samochodzie, a Lina była na każde jego zawołanie, choć z boku widać było, że jest traktowana w stu procentach przedmiotowo. Potrzebowała jednak czułości – a on to wykorzystał. Jeśli zaś chodzi o Sloane, koniec końców okazało się, że wszystko, co robiła w łóżku z innymi mężczyznami, robiła tylko po to, by zadowolić swojego męża – a on to wykorzystał.

To nie jest tak, że „Trzy kobiety” to książka beznadziejna – wręcz przeciwnie, świetnie się ją czytało, trudno mi się było od niej oderwać. Problem leży w tym, że autorka wyciągnęła z opisanych przez siebie historii kompletnie błędne wnioski. To nie są bowiem historie o pożądaniu moich koleżanek czy sąsiadek, czyli zwykłych dziewczyn – to są historie kobiet, które doświadczyły w swoim życiu wiele złego, dzięki czemu niektórym łatwiej było wykorzystać je również w sferze seksualnej. Normalna relacja opiera się na wzajemnym szacunku, a nie na wykorzystywaniu czyjegoś lęku, trudnej sytuacji domowej czy pragnienia bycia kochanym.

Jest to zatem bardzo ciekawa książka, ale w zupełnie innym kontekście niż ten, który proponuje nam okładkowy opis. Radziłabym podejść do niej bez żadnych oczekiwań – w przeciwnym razie można się srodze rozczarować.

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Marginesy.