Rozważania

Zacznijmy od początku

blog

Zamarzył mi się blog. Od kiedy pierwsi z moich znajomych zaczęli prowadzić blogi podróżnicze, zazdrościłam im. Nie tyle nawet podróży, ile tego, że mają o czym pisać i do tego inni chcą ich teksty czytać. Zawsze myślałam: “Ja nie podróżuję, więc nie mogę założyć bloga, bo nie miałabym o czym pisać”. Owszem, pisuję czasem coś do szuflady, ale nigdy nie pokazywałam tego nawet najbliższym, a co dopiero mówić o publikowaniu w Internecie.  Ostatnio jednak uparłam się i zaczęłam intensywnie myśleć. O czym mogłabym pisać? Najbardziej na świecie kocham muzykę, ale chyba nie odważyłabym się o niej pisać, bo jest dla mnie czymś zbyt intymnym i trudno byłoby mi pewnie znaleźć słowa, którymi mogłabym opisać swoje odczucia związane z muzyką. Przyszedł mi jednak do głowy inny pomysł…

Odkąd pamiętam, książki były obecne w moim życiu. Pierwszą, według opowieści rodziców, próbowałam nawet zjeść i szło mi całkiem dobrze. Kiedy nie umiałam jeszcze czytać, miałam swoją ulubioną książkę z obrazkami Disneya – “Królewnę Śnieżkę”. Babcia czytała mi ją codziennie, więc szybko nauczyłam się tekstu bajki na pamięć i pamiętałam, w którym momencie należy przekręcić stronę, czym wprawiałam w zdumienie odwiedzającą nas rodzinę, przekonaną, że mały szkrab umie czytać. Babcia w ogóle bardzo dużo mi czytała. Najbardziej pamiętam właśnie “Królewnę Śnieżkę” i “Anię z Zielonego Wzgórza”.

Gdy tylko nauczyłam się czytać, pochłaniałam każdą książkę, która wpadła mi w ręce. Swoje dzieciństwo spędziłam ze Zbigniewem Nienackim i Edmundem Niziurskim, a w gimnazjum z podekscytowaniem czytałam książki Krystyny Siesickiej. Z roku na rok czasu na czytanie miałam coraz mniej i choć czasem zdarzały mi się kryzysy i tygodnie bez czytania książek, za każdym razem mobilizowałam się, by robić to dalej. Oczywiście na przestrzeni lat mój gust książkowy się zmieniał. Obecnie najbardziej lubię czytać powieści kryminalne, thrillery (zwłaszcza polityczne) i książki historyczne (ale o tym innym razem). Uwielbiam Jakuba Żulczyka, Fredericka Forsythe’a i Joe Alexa.

Uważam, że czytanie książek jest najpiękniejszym nawykiem, jaki można przekazać dzieciom. Kilka lat temu, gdy spędzałam wakacje na koloniach z dziećmi, mi i koleżance przypadła starsza grupa, z którą trudno było sobie poradzić. Pewnej nocy, już po 22:00, chłopcy z mojej grupy, mieszkający najbliżej mojego domku, harcowali sobie w najlepsze. Weszłam więc do nich i usiadłam w ciszy na krześle, gdy nagle usłyszałam pytający głos: “Proszę pani, a przeczyta nam pani bajkę?”. Po chwili wróciłam do nich z jedyną książką, którą posiadaliśmy i zaczęłam czytać bajkę o zupie z kołka od kiełbasy. Gdy skończyłam, nikt nie odpowiedział na moje “Dobranoc”. Następnego dnia chłopcy przybiegli do mnie z pytaniem, czy dokończę im wczorajszą bajkę (łobuziaki jak jeden mąż zasnęły w trakcie). Wieść szybko rozniosła się po kolonii i od tamtej pory musiałyśmy dwoić się i troić, by wszystkie dzieci usłyszały bajkę na dobranoc.

Kiedy więc jechałam na kolejne kolonie, nauczona doświadczeniem wzięłam ze sobą ulubione książki z dzieciństwa – jedną z nich był zbiór pod nazwą “Baśnie z gór”. Książka ta, jak sama nazwa wskazuje, zawiera opowieści, których akcja rozgrywa się w górach. Są to oryginalne legendy i lokalne wariacje na temat znanych bajek – np. osadzona w górach wersja “Kopciuszka”. Do dziś pamiętam radość dzieci, gdy mogły posłuchać bajki na dobranoc i moją satysfakcję, gdy mogłam im czytać.

Nigdy ślepo nie podążałam za modą. Zawsze czytałam te książki, które wybrałam sama, a nie te, które czytali ludzie dookoła, “bo wszyscy czytają”. Chciałabym, żeby ten blog poświęcony był nie tylko moim opiniom na temat różnych książek, ale także dał mi przestrzeń do dzielenia się moimi uczuciami, sentymentami związanymi z książkami. W jakimś sensie będzie to blog o podróżach – nie tylko po zakamarkach mojej biblioteki, ale też po zakamarkach mojej duszy. I w takim sensie zapraszam Was, Drodzy Czytelnicy, do wspólnej podróży.