Oxen podbił moje serce kilka miesięcy temu i z niecierpliwością czekałam na ostatni tom trylogii Jensena. „Zamrożone płomienie” będą miały premierę już wkrótce, a na podstawie dwóch dotychczasowych tomów śmiało mogę powiedzieć, że jest to jedna z najlepszych skandynawskich serii, jakie miałam okazję czytać. Czy podtrzymuję tę opinię po przeczytaniu ostatniej części trylogii?
Oxen miał szczęście w nieszczęściu – łódź, którą płynął, została zatopiona, ale nigdy nie odnaleziono jego ciała, więc wszyscy myślą, że były żołnierz duńskich sił specjalnych jest martwy. Nielsowi jakimś cudem udaje się przeżyć i powoli odzyskuje siły, by podjąć ostatnią próbę walki z ludźmi, którzy dzierżą w Danii władzę absolutną – członkami Danehofu. U jego boku ponownie staje Margrethe Franck wraz ze swoim byłym już szefem, a cel jest tylko jeden – zniszczenie wroga, którego tożsamości tak naprawdę nie znają.
Akcja powieści rozwija się dość powoli, głównie dlatego, że każdy z naszych bohaterów znajduje się w sytuacji bez wyjścia – Oxen został uznany za zmarłego, a Danehof zrobił wszystko, by jego towarzysze upadli na dno. Fascynujący finał drugiego tomu spowodował ogromne zmiany w życiu nie tylko Oxena, ale również Margrethe i Alexa Mossmana, więc musimy na nowo wdrożyć się w ich sytuację.
Jeśli czytaliście już dwa poprzednie tomy, wiecie pewnie doskonale, że znakiem rozpoznawczym tej serii jest powolne, można by nawet uznać, że nieco nudne rozpoczęcie, biorąc pod uwagę, że książki Jensena opowiadają o walce z szarymi eminencjami duńskiej polityki. Jeśli zatem oczekujecie mocnego uderzenia już na pierwszych stronach, możecie być rozczarowani, ale gwarantuję Wam, że warto przebrnąć przez pierwsze rozdziały, by potem rozkoszować się kolejną polityczną rozgrywką.
Ostateczna walka z Danehofem wymaga rozwagi i przemyślenia, więc tym razem nasi bohaterowie idą po rozum do głowy i postanawiają dużą część powieści zajmuje skrzętne zbieranie informacji, analiza zebranych dokumentów i skrupulatne planowanie akcji. Brzmi nudno? Cóż, mogę Wam tylko zdradzić, że nie wszystkie sytuacje można przewidzieć, a niektórzy członkowie zespołu walczącego z Danehofem postanawiają rozgrywać tę grę na swoich zasadach.
„Zamrożone płomienie” to wszystko to, co czytelnicy znają z poprzednich tomów i wszystko to, za co pokochałam dwie pierwsze części trylogii – zimna, mroczna atmosfera i przyjemnie niepokojący klimat. Bohaterowie, których doskonale znamy są już wyraźnie zarysowani i po lekturze obu poprzednich książek możemy mniej więcej wiedzieć, czego się po nich spodziewać, choć nie oznacza to, że ich zachowania są zawsze jednoznaczne. Tego typu zabiegi tylko wzmagają czytelniczy apetyt, bo w pewnych sytuacjach aż do samego końca trudno jest ocenić, czy dany bohater jest tak właściwie dobrą postacią, czy należy go jednak zaliczyć do czarnych charakterów.
Całość nadal utrzymana jest w klimacie sensacji politycznej, a dodatkowego smaczku dodaje świadomość, że to już ostateczna rozgrywka. Tym razem nie ma tu zapierających dech pościgów, ale i tak trudno jest się od tej powieści oderwać. Duża liczba niespodziewanych zwrotów akcji wciąga czytelnika w taktyczną grę, którego stawką jest nie tylko dobre imię oskarżonego o morderstwo Oxena, ale również życie jego i jego towarzyszy.
Jeśli mieliście już okazję przeczytać dwa poprzednie tomy, koniecznie sięgnijcie po „Zamrożone płomienie”. To zdecydowanie najlepsza część tej trylogii.
Jeśli zaś jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z historią Oxena, koniecznie musicie nadrobić czytelnicze zaległości. Moją opinię o dwóch pierwszych tomach trylogii znajdziecie tu – klik klik.
Premiera „Zamrożonych płomieni” już 31 lipca.
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio.