Filary ziemi, Ken Follett, Książki, Powieść historyczna

Filary ziemi #3 – „Słup ognia”

słup ognia

Bardzo bałam się sięgnąć po ostatnią część średniowiecznej trylogii Folletta, bo nie chciałam rozstawać się ze wspaniałym fabularnym światem, stworzonym przez jednego z moich ulubionych pisarzy. Zwyciężyła jednak ciekawość, zwłaszcza, że miałam nadzieję, że będzie to nie tylko świetna powieść historyczna, ale także książka z gatunku, w którym Follett czuje się najlepiej – powieść szpiegowska.

Akcja „Słupa ognia” rozgrywa się w drugiej połowie XVI w., czyli w czasie, kiedy Europą zaczynały wstrząsać konflikty na tle religijnych. Tło historyczne wydarzeń, które poznajemy w tej powieści, stanowi zwłaszcza konflikt, który wstrząsnął Francją, począwszy od rzezi hugenotów, znanej jako Noc św. Bartłomieja. Na kartach książki poznajemy także historię konfliktu religijnego w Anglii, w tym jedno z najbardziej znanych wydarzeń – spisek prochowy, którego celem było zamordowanie króla Jakuba I. Jednym z najbardziej znanych nazwisk, kojarzących się z tym zdarzeniem, jest nazwisko Guya Fawkesa, którym zostały nazwane coroczne obchody upamiętniające to wydarzenie, mimo tego, że Fawkes wcale nie był autorem planu pozbawienia króla życia.

Głównym bohaterem powieści jest protestant Ned Willard, zakochany z wzajemnością w dziewczynie pochodzącej z katolickiej rodziny. Ponieważ rodzice jego ukochanej nie wyrażają zgody na małżeństwo, chłopak postanawia wyjechać z Kingsbridge i poświęcić się służbie na rzecz królowej Elżbiety.

Spośród trzech powieści, które wchodzą w skład cyklu, „Słup ognia” zdecydowanie podobał mi się najbardziej. Jeśli chodzi o historię średniowiecza, tematykę wojen religijnych uważam za jeden z bardziej interesujących tematów. Tym razem miałam wrażenie, że wątek romantyczny (i obyczajowy w ogóle) został zepchnięty na dalszy plan, a tło historyczne stanowi punkt wyjścia do opowiedzenia wciągającej historii szpiegowskiej.

Follett umiejętnie opowiada o tym, jak wiele ludzie są w stanie zrobić, by nie tylko bronić swojej religii, ale też zniszczyć tych, którzy wyznają inną wiarę – innowiercy poddawani są torturom i mordowani w okrutny sposób. Protestanci zmuszeni są odprawiać tajne msze i udawać wszem i wobec, że wyznają katolicyzm. Czytelnik może poczuć się jak na starożytnej arenie podczas walk gladiatorów – szala zwycięstwa przechyla się bowiem to na jedną, to na drugą stronę. Podczas lektury trudno jest nie myśleć o tym, jak głupie były to zachowania i jak wiele zła, niepotrzebnego bólu i niesprawiedliwości niosła ze sobą nietolerancja religijna i mroczna historia Kościoła.

Nie zabrakło w tej książce schematu, który Follett powiela w każdej powieści z tej serii. Bohaterowie „Słupa ognia” są równie czarno-biali, co bohaterowie poprzednich części trylogii. Czytelnik nie ma problemu z oceną postaci, bo są one skonstruowane tak, że z góry wiadomo, kto jest dobry, a kto zły, a autor nie pozwala sobie na żadne dwuznaczności w tym zakresie. Pomimo tego drobnego mankamentu (który dla wielu czytelników może stanowić barierę nie do przejścia i w ich ocenie znacznie spłycać fabułę”), ze względu na rozbudowany wątek szpiegowski, „Słup ognia” bez wahania uznaję za swoją ulubioną część trylogii średniowiecznej.