„Siostra burzy” to drugi tom cyklu, który opowiada o losach adoptowanych przez tajemniczego Pa Salta sióstr. Jest ich sześć, choć miało być siedem – ostatnia niestety nie została przez mężczyznę odnaleziona. Gdy umiera, każda z jego córek otrzymuje wskazówkę dotyczącą miejsca, z którego pochodzi, by mogła, jeśli tego zechce, wyruszyć w podróż śladami swoich korzeni.
W drugiej części poznajemy losy Ally – utalentowanej żeglarki obdarzonej talentem muzycznym, która musi poradzić sobie nie tylko ze smutkiem związanym ze śmiercią ojca, ale również z innymi nagłymi zdarzeniami, bo jak wiadomo, nieszczęścia lubią chodzić parami. Nie mając nic do stracenia, postanawia skorzystać ze wskazówek Pa Salta i odkryć prawdę o swoim pochodzeniu. W wyniku dokonanych przez siebie odkryć wyrusza do mroźnej Norwegii, by dowiedzieć się, jak potoczyły się dalsze losy Anny Landvik – znanej śpiewaczki, której historię poznaje na kartach książki, należącej niegdyś do jej ojca i odkryć, co łączy ją z Anną.
Bałam się trochę, że „Siostra burzy” będzie do bólu schematyczna – po lekturze pierwszego tomu domyślałam się już, że w każdym kolejnym będziemy mieć do czynienia z wątkiem współczesnym oraz wątkiem z przeszłości i że w obu dostaniemy w gratisie wątek miłosny. Drugi tom jest jednak zupełnie inny niż pierwszy, choć początek ich obu jest praktycznie taki sam – dowiadujemy się o śmierci Pa Salta, tym razem jednak z perspektywy Ally. Dalej schemat jest dokładnie ten sam – dwie perspektywy czasowe, w każdej z nich wątek miłosny, a jednak każda z nich jest skrajnie różna od swojej odpowiedniczki z pierwszego tomu.
We współczesnej perspektywie wątek miłosny potoczył się tak skrajnie inaczej, że nie będę nawet próbowała porównać go do wątku Mai. W perspektywie przeszłej znów mamy do czynienia z miłością zakazaną i trudną, ale trudną w zupełnie inny sposób. Nie mam pojęcia, co Lucinda Riley wymyśli w kolejnych tomach, ale jeśli uda jej się we wszystkich siedmiu uciec od schematyczności, której obawiam się najbardziej, będę ukontentowana. Dodatkowo odniosłam wrażenie, że język nie jest już tak irytująco teatralny jak w pierwszym tomie, choć być może to już po prostu kwestia przyzwyczajenia.
Znajdziemy w tej powieści wszystko to, za co polubiłam pierwszy tom – magiczną, baśniową wręcz atmosferę, ciekawe informacje historyczne (niektórzy bohaterowie tej książki żyli kiedyś naprawdę), niesamowite krajobrazy (tym razem Cyklad i Norwegii) oraz tajemnicę, która czeka na swoje rozwiązanie. Wydaje się bowiem, że dziewczynki zostały przez Pa Salta starannie wybrane, choć można odnieść wrażenie, że znajdował je podczas swoich podróży zupełnie przypadkowo. Kolejną zagadką pozostaje Merope – siódma siostra, która nigdy nie została odnaleziona. A może jednak została? I wreszcie – czy Pa Salt naprawdę nie żyje? Dlaczego jacht, na którym znajdować się miały jego prochy przed ceremonią pogrzebową na morzu, uciekł przed jachtem Ally? I dokąd zabierze mnie teraz Star – Siostra cienia?