Endgame, Fantastyka, Książki, Literatura młodzieżowa

Endgame #3 – Reguły gry

reguły gry

Nadchodzi koniec Endgame. Reguły gry się zmieniają, Gracze zawiązują nowe sojusze i postanawiają doprowadzić tę zabawę do końca na własnych zasadach. Klucz Ziemi i Klucz Nieba są już ze sobą połączone. Do odnalezienia pozostał jedynie Klucz Słońca. Czy ci, którzy okazali się jedynie zabawkami w rękach Stwórców, zdołają zakończyć Endgame w inny sposób, niż zostało to zaplanowane?

Czekałam na lekturę trzeciego i ostatniego zarazem tomu tej serii z niecierpliwością. Druga część była genialna i narobiła mi ogromnego apetytu na trzeci tom. Balonik napompowany i nagle – bum! Nadchodzi rozczarowanie.

Akcja oczywiście nadal pędzi na łeb na szyję, od książki wciąż trudno się oderwać, ale po jej odłożeniu na półkę odczuwałam tak ogromny niedosyt, że nie jestem chyba w stanie wypowiedzieć tego słowami. Rzadko zdarza się, bym czytała jakąś serię w tak krótkich, bo zaledwie miesięcznych odstępach czasowych. Siłą rzeczy przywiązałam się niektórych bohaterów i ze smutkiem obserwowałam, jak giną ci, których lubiłam najbardziej.

Językowo „Reguły gry” dorównują drugiej części, więc powieść czyta się całkiem przyjemnie i nie ma zbyt wielu zgrzytów.

Podobała mi sie większość pomysłów zaserwowanych przez autorów, szczególnie ten dotyczący Klucza Słońca, który idealnie wpisał się w wątek Endgame jako teatru lalek, w którym za sznurki poruszali Stwórcy. Wiem, że niektórzy czytelnicy szukali w tej części odpowiedzi na pytanie najważniejsze – po co właściwie odbyła się cała ta szopka. Wiem też, że niektórzy uważają, że tej odpowiedzi nie znaleźli. Sęk w tym, że została ona podana na tacy. Endgame było tylko i wyłącznie kaprysem Stwórców, który miał dostarczyć im rozrywki. Śmieszne i smutne jednocześnie.

Mimo tego, że „Reguł gry” czytało się zaskakująco szybko (być może dlatego, że to najkrótsza powieść w cyklu), nie mogę oprzeć się wrażeniu, że czegoś mi w tej książce zabrakło. Rozczarowało mnie chyba zakończenie. Nie tak to sobie wyobrażałam i skłonna jestem stwierdzić, że autorzy po prostu nie mieli na nie pomysłu. Przez trzy tomy toczyła się walka,w której stawką było przetrwanie ludzkości, a na sam koniec otrzymałam zupełnie zwyczajne zakończenie, całkowicie nieadekwatne do tego, co działo się wcześniej.

„Endgame” z pewnością nie jest serią, o której trudno mi będzie zapomnieć (dla porównania dodam, że nie ma dnia, bym nie myślała o „Pieśni Lodu i Ognia”), mimo wszystko jednak miło spędziłam z nią czas i jeśli kiedykolwiek będę miała ochotę na odrobinę rozrywki, a przy tym będę chciała poczuć się tak, jakbym znów miała siedemnaście lat, z pewnością po nią sięgnę.

 

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję portalowi CzytamPierwszy.pl