Kryminał, Książki

„Pierwszy śnieg” Jo Nesbø – książka i film

pierwszy śnieg

Kilka lat temu, za namową mojego chłopaka, sięgnęłam po powieść nieznanego mi wówczas autora o obco brzmiącym nazwisku – Jo Nesbø. „Pierwszy śnieg”, bo o nim mowa, pochłonęłam w ekspresowym tempie. Niewiele jest książek, które wywoływały u mnie taki dreszczyk emocji, więc przed premierą filmowej adaptacji z przyjemnością sięgnęłam po „Pierwszy śnieg” po raz drugi. Nie rozczarowałam się – pomimo tego, że znałam zakończenie i pamiętałam część fabuły, czytałam tę powieść z napięciem i ekscytacją. 

Głównym bohaterem „Pierwszego śniegu” (i całej serii, bo rzeczona książka jest siódmym tomem cyklu) jest Harry Hole – policjant z Oslo, alkoholik, zakochany w Rakel, która jednak postanawia wybrać kogoś innego. By zapomnieć o swoich demonach, rzuca się w wir pracy, tam jednak czeka na niego kolejny demon… Harry otrzymuje list, podpisany „Bałwan”. Tymczasem ginie pewna kobieta, a pod jej domem stoi ulepiony bałwan, zwrócony w stronę domu i uśmiechający się szyderczo. Harry wkrótce zaczyna dostrzegać związek pomiędzy zaginięciami kobiet i rozpoczyna pościg za psychopatycznym mordercą.

Psychopata – kto to taki?

Potoczne rozumienie tego słowa różni się od klinicznego. W psychiatrii psychopatą (osobą z dyssocjalnym zaburzeniem osobowości) nazywamy człowieka, który nie jest zdolny do tworzenia trwałych związków uczuciowych z innymi ludźmi, przejawia nieadekwatne zachowania społeczne, nie umie planować odległych celów, ma bezosobowy stosunek do życia seksualnego, nie odczuwa winy, wstydu, wyrzutów sumienia czy odpowiedzialności, dąży do natychmiastowego zaspokojenia popędów, nie potrafi przewidzieć skutków swojego postępowania ani wyciągnąć wniosków z poprzednich doświadczeń.

To tylko teoria – w praktyce trudno jest spotkać psychopatę, który spełniałby w stu procentach wszystkie książkowe objawy tego zaburzenia. Co ważne, osoba dotknięta tym zaburzeniem w przypadku popełnienia czynu karalnego nie zostanie uznana za niepoczytalną. Psychopaci nie odczuwają emocji (z wyjątkiem złości), więc często próbują zrobić wszystko, by móc cokolwiek poczuć – a kiedy znajdą już taką rzecz, powtarzają znany schemat. W przypadku seryjnego mordercy w „Pierwszym śniegu” było to zabójstwo policjanta – zabijanie kobiet nigdy nie sprawiło mu takiej przyjemności, jak zabicie funkcjonariusza z Bergen, z którym (podobnie jak z Harrym) bawił się w kotka i myszkę.

Psychopaty nie poznamy na pierwszy rzut oka. Doświadczony psychiatra może mieć problem z rozpoznaniem tego zaburzenia. Dlaczego? Psychopaci potrafią perfekcyjnie kłamać, ich historie są logiczne i bardzo realistyczne. Często prowadzą normalne życie – mają małżonków, rodziny, dzieci, pracę…

Dlaczego wspominam o tym wszystkim? Dlatego, że wydaje mi się, że Jo Nesbø wykonał świetną robotę, konstruując postać Bałwana. Nadał mu rysy psychopaty, ale wyszedł z założenia, że co za dużo to niezdrowo, więc seryjny morderca z jego powieści nie przejawia wszystkich książkowych objawów.

Zachwycająca książka…

Historia opisana w „Pierwszym śniegu” jest niebanalna, choć pewnie wielu autorów bestsellerów umiałoby stworzyć z niej najbardziej banalną historię na świecie. Momentami jest brutalna, ale bez przesady, którą Remigiusz Mróz zaserwował czytelnikom w „Behawioryście”. Fabuła przez cały czas trzyma w napięciu (nawet, gdy czyta się tę książkę po raz drugi) i trudno jest się od niej oderwać. Całość jest spójna i logiczna pomimo wielowątkowości, za którą Jo Nesbø należą się ogromne brawa.

Na uwagę zasługuje również tło społeczno-obyczajowe powieści i przyczyna, dla której Bałwan dopuszcza się zbrodni. Pewnego dnia poczuł on złość z konkretnego powodu i musiał szybko rozładować napięcie. Zabił osobę, która była przyczyną tego napięcia i poczuł się lepiej. Wykształcił w sobie patologiczny wzorzec radzenia sobie ze złością, która chyba towarzyszyła mu na każdym kroku – wszak był dzieckiem wychowanym w kłamstwie.

Wciąż szukam książki, która przerazi mnie tak, jak „Pierwszy śnieg” wtedy, gdy czytałam go po raz pierwszy. Wciąż nie udało mi się takiej znaleźć. Szukam powieści, której rozpoczęcie wbije mnie w fotel i sprawi, że będę się bała czytać dalej. Każdy kolejny kryminał porównuję do kultowej już powieści Nesbø i za każdym razem jestem rozczarowana.

Historia opowiedziana w tej książce jest dość długa, ale na pewno nie przegadana. Czyta się ją przyjemnie, zdarzają się oczywiście powolne fragmenty, ale nie uznałabym ich za mankament – opisy Oslo i Bergen wzbudzały we mnie zachwyt. Jestem stworzeniem ciepłolubnym, a jednak z przyjemnością zobaczyłabym na własne oczy tę piękną, śnieżną scenerię.

…rozczarowujący film

Gdy tylko dowiedziałam się, że powstała filmowa adaptacja „Pierwszego śniegu”, wiedziałam, że pójdę do kina. Byłam niezwykle ciekawa, jak będę wyglądały sceny na skoczni Holmenkollen i finałowa scena z ostatnią ofiarą Bałwana. Na seans wybrałam się razem z chłopakiem i po wyjściu z kina zgodnie stwierdziliśmy, że nawet gdybyśmy nie czytali książki, to ten film uznalibyśmy za średni.

Pierwsze przekleństwo wyrwało się z moich ust już podczas pierwszej sceny, która została lekko zmieniona w stosunku do książkowej wersji – przede wszystkim pokazano ją w całości (w książce jej drugą część poznajemy dopiero po jakimś czasie) i jej zakończenie zostało zmienione. Znając sens tej sceny w książce, kompletnie nie rozumiem, dlaczego została zmieniona. Podobnie było z wieloma mniej lub bardziej istotnymi wątkami i osobami – próbowałam odkryć sens tych zmian, ale niestety mi się nie udało.

Nie doczekałam się scen, które mnie interesowały, bo również zostały zmienione. Nie mogłam patrzeć na sceny z udziałem Charlotte Gainsbourg, bo widziałam w niej wyłącznie „Nimfomankę”. Co jakiś czas śmiałam się pod nosem, nie rozumiejąc kolejnego absurdalnego posunięcia twórców filmu. Zakończenie dopełniło całości i wówczas już trudno było mi powstrzymać się od śmiechu – był to jednak śmiech przez łzy. Ktoś chciał chyba zrobić z tej historii coś na kształt amerykańskiego kina akcji. Nie wyszło.

Jeśli czytaliście książkę, nie oglądajcie filmu. Jeśli nie czytaliście książki – koniecznie nadróbcie zaległości. Naprawdę warto. 🙂