Kryminał, Książki, Thriller

Gemma Woodstock #1 – „Mroczne jezioro”

mroczne jezioro

Bardzo lubię thrillery, których akcja rozgrywa się w małych miasteczkach, gdzie wszyscy znają wszystkich, a na bieżących wydarzeniach ciążą tajemnice z przeszłości. Takim właśnie thrillerem jest „Mroczne jezioro”, a że brakowało mi ostatnio powieści z tego gatunku, postanowiłam przyjrzeć się bliżej sekretom, które skrywa malowniczo położone nad jeziorem Smithson.

We wspomnianym jeziorze znalezione zostają zwłoki młodej nauczycielki – Rosalind Ryan. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Gemma Woodstock, która tak właściwie nigdy nie powinna była się tego podejmować, ze względu na dość emocjonalny związek z ofiarą. Teoretycznie były tylko koleżankami ze szkoły, w praktyce łączyło je znacznie więcej – i to jest właśnie ten typowo thrillerowy wątek, który został poprowadzony dość tradycyjnie – w pojawiających się co jakiś czas retrospekcjach coraz bardziej zagłębiamy się w młodzieńcze życie Gemmy i poznajemy przyczynę, dla której tak obsesyjnie chce zajmować się sprawą Rosalind.

Gemma jest bohaterką, której autorka siłą rzeczy poświęca najwięcej czasu. Dla mnie była dosyć irytująca – począwszy od jej zachowań w młodości, a skończywszy na tym, jak traktowała swojego partnera. Miałam wrażenie, że ta kobieta żyje w odrealnionym świecie, który wytworzyła sobie w czasach, gdy chodziła do liceum. Na pewno wydarzenia z jej młodości były dla niej traumatyczne, choć wydawało mi się, że jeszcze zanim jej były już wówczas chłopak (Jacob) popełnił samobójstwo, Gemma zachowywała się i myślała w dość specyficzny sposób, często oderwany od rzeczywistości. Trudno jej się z jednej strony dziwić, bo tak silne zaangażowanie w relację z chłopakiem, który doświadczał kryzysu zdrowia psychicznego, musiało mieć duży wpływ również na jej psychikę. Widać, że nie poradziła sobie z tymi trudnymi wydarzeniami, bo w dorosłym życiu cały czas rozpamiętuje wyidealizowaną młodzieńczą miłość i w gruncie rzeczy powiela te same schematy myślowe w relacjach z innymi ludźmi.

Bardzo lubię kryminały z retrospekcjami, bo dzięki temu otrzymuję do rozwiązania dwie zagadki zamiast jednej. W tym wypadku udało mi się poniekąd samodzielnie dojść do tego, co takiego stało się w przeszłości Gemmy i chyba tak mocno skupiłam się na tym wątku, że nie zwróciłam uwagi na poszlaki wskazujące, kto zabił Rosalind – choć koniec końców było to dość oczywiste.

Można przyjąć, że teraźniejsze zdarzenia stanowiły część kryminalną tej powieści, a wydarzenia z przeszłości były thrillerowym akcentem. Z tego względu zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu przeszła perspektywa czasowa – być może również dlatego, że rozważania i wewnętrzne dywagacje Gemmy, którymi ta powieść została naszpikowana, pasowały raczej do nastolatki, niż do dorosłej kobiety, a mam wrażenie, że pod tym względem dorosła Gemma wciąż była nastolatką.

Odniosłam wrażenie, że autorka skonstruowała część bohaterów trochę „za bardzo”. Gemma, Rose i Jacob to postaci pełne sprzeczności, którymi nasycone są tak bardzo, że trudno mi było wyobrazić sobie, że ta trójka mogłaby się spotkać w tak małym miasteczku. Prawdopodobieństwo wydaje mi się tak małe, że aż nierealne – a szkoda, bo dla mnie realizm w tego typu powieściach jest zaletą, wszak dodatkowym smaczkiem jest zawsze możliwość wyobrażenia sobie, że coś takiego mogło zdarzyć się naprawdę.

„Mroczne jezioro” to historia dosyć nierówna, momentami przegadana (czy inaczej „przemyślana”), ale myślę, że warta uwagi. Nie jest to może bardzo mroczny thriller, ale historia z przeszłości Gemmy i to, jak tego typu traumatyczne przeżycia rzutują na dalsze życie, jest naprawdę ciekawa. Ta książka spokojnie mogłaby być pojedynczą powieścią, więc jestem ciekawa, jaki pomysł ma autorka na tom drugi.

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio.