Carlos Ruiz Zafón, Fantastyka, Książki, Literatura hiszpańska, Literatura młodzieżowa, Trylogia mgły

Trylogia mgły #1 – „Książę mgły”

książę mgły

Po zakończeniu przygody z Cmentarzem Zapomnianych Książek, tęskniłam za magią Zafóna na tyle, by spróbować sięgnąć po inne jego książki. Tym razem padło na Trylogię Mgły, która jest dedykowana raczej młodzieży, niż dorosłym czytelnikom, choć sam autor pisze we wstępie do pierwszego tomu – „Księcia mgły”, że chciał stworzyć książkę, po którą z przyjemnością sięgnęliby czytelnicy w każdym wieku.

„Książę mgły” to historia Maxa i jego rodziny. Ze względu na wojnę jego ojciec podejmuje decyzję o przeprowadzce z miasta nad ocean. W tym celu kupuje stary dom, zamieszkany kiedyś przez rodzinę Fleishmanów. Wkrótce okazuje się, że miejsce, w którym zamieszkali pełne jest tajemnic, a Max poznaje Rolanda – mieszkańca miasteczka, którego dziadek jest latarnikiem. Gdy tajemnicze zdarzenia przybierają na sile, wychodzi na jaw, że dziadek Rolanda od wielu lat skrywał przed wszystkimi okrutną tajemnicę.

Jest to pierwsza powieść w dorobku Carlosa Ruiza Zafóna. Z pozoru wydawać by się mogło, że to zwykła historia przygód nastoletniego chłopca, ale nic bardziej mylnego. „Książę mgły” to opowieść o pierwszej miłości, o dorastaniu i o trudnych doświadczeniach, które na zawsze naznaczają życie młodych ludzi.

Niezwykle plastyczny język Zafóna gra w tej książce pierwsze skrzypce – dzięki niemu widzimy oczyma wyobraźni zasnuty mgłą ogród posągów, wrak zatopionego statku, wzburzony ocean podczas burzy. Nikt tak jak Zafón nie potrafi słowem malować obrazów.

Tytułowy Książę Mgły to czarodziej (użyję tego słowa z braku lepszego), który spełnia najskrytsze pragnienia ludzi, ale zawsze do nich wraca i żąda czegoś w zamian. I zawsze otrzymuje to, co mu się należy. Jest to zatem w jakiejś mierze pouczająca historia o tym, że nie dotrzymanie przez nas słowa prędzej czy później obróci się przeciwko nam, choć oczywiście żądania Księcia Mgły za każdym razem były przerażająco okrutne.

Utonęłam w tej książce. Choć nie jest to powieść na miarę „Cienia wiatru” (bo też dedykowana zupełnie innemu czytelnikowi), moje wewnętrzne dziecko się nią zachwyciło. Zakończenie, jak to czasem bywa u Zafóna, trudno jest nazwać szczęśliwym.

Magiczna i smutna opowieść, którą można przeczytać w każdym wieku.