Artur Urbanowicz, Książki, Literatura grozy

„Gałęziste” – polska powieść grozy na baśniowych ziemiach Suwalszczyzny

gałęziste

Napisanie dobrego horroru to sztuka, która polega na tym, by odpowiednio pobudzić wyobraźnię czytelnika, jednocześnie nie zdradzając od razu wszystkich tajemnic. Uwielbiam, gdy autor daje mojej głowie pole do popisu. Dla mnie nie ma nic bardziej przerażającego niż to, co potrafię sobie wyobrazić na podstawie lekko przerażających sugestii. Nie miałam ostatnio szczęścia do tego typu literatury, więc tym bardziej oczekiwałam, że „Gałęziste” nie zawiedzie mnie pod tym względem. 

Powieść Urbanowicza to historia Karoliny i Tomka – pary studentów, których związek przeżywa kryzys. Dziewczyna, chcąc odbudować relację ze swoim chłopakiem, wpada na pomysł wspólnego wyjazdu na Suwalszczyznę. Para wyrusza w trasę samochodem, a po dotarciu do Osinek, w których mieli się zatrzymać okazuje się, że ich gospodarze zapomnieli o nich i wyjechali. Na szczęście niedoszłej gospodyni udaje się załatwić dla Karoliny i Tomka inną kwaterę, która znajduje się w pobliskich Białodębach, niedaleko cmentarza Jaćwingów. Para bez zastanowienia decyduje się skorzystać z propozycji, choć jeszcze nie wie, na co tak naprawdę się pisze…

„Gałęziste” wciągnęło mnie już od pierwszych stron. Początkowo podjęłam próbę czytania późnym wieczorem, gdy byłam sama w domu, ale po dwóch rozdziałach uznałam, że nie jest to jednak najlepszy pomysł, jeśli chcę zasnąć tej nocy. Choć tak naprawdę akcja zaczyna rozwijać się w szybkim tempie w drugiej połowie powieści, Urbanowicz pisze w tak sugestywny sposób, że od samego początku miałam dreszcze. Uwierzcie mi, nie przesadzam – czytałam tę książkę jedynie rano przed pracą i podczas jazdy tramwajem, a wieczorami tylko wtedy, gdy mój Mężczyzna był w domu. Historia przedstawiona przez Urbanowicza jest naprawdę intrygująca, a dodatkowo czyta się ją niezwykle przyjemnie.

A skoro już przy języku jesteśmy, pozwoliłam sobie przeczytać kilka recenzji tej książki jakiś czas temu, gdy jeszcze nie wiedziałam, że dane mi będzie ją przeczytać. Miałam ubaw po pachy. Czytelnicy narzekali, że „Gałęziste” cechuje się potocznym językiem, co w przypadku książek w ogóle nie powinno mieć miejsca, a pisarzowi wolno używać jedynie języka literackiego. Kto nigdy nie użył języka potocznego w rozmowie, niech pierwszy rzuci kamieniem. Osobiście cenię sobie, gdy powieść, która z pozoru nie ma nic wspólnego z rzeczywistością (wszak duchy i demony nie istnieją… chyba?), staje się realistyczna właśnie dzięki temu, że bohaterowie używają języka, z którym mamy styczność na co dzień. Autor chyba spodziewał się negatywnych reakcji związanych z tym zabiegiem, dlatego uprzedził o tym na samym początku książki, za co też udało mu się oberwać, bo przecież oczywistych rzeczy nie trzeba tłumaczyć. I tak źle, i tak niedobrze.

Wróćmy jednak do powieści. Fabuła rozwija się dość powoli, ale z pewnością nie stwierdziłabym, że jest rozwlekła. Zawiera dużo długich opisów Suwalszczyzny, co przywiodło mi na myśl przygody Pana Samochodzika, w których zawsze znajdowało się miejsce dla naszkicowania tła historycznego czy pokazania piękna krajobrazu. Ogromną zaletą jest także wykorzystanie naszej słowiańskiej spuścizny – ode mnie autor ma dodatkowego plusa za wybór mojego ulubionego demona z ludowych wierzeń.

Gdybym chciała się do czegoś przyczepić, byłby to jedynie drobny szczegół. Główna bohaterka powieści jest studentką psychologii, a mimo to używa zwrotu, z którego wynika, że osoba, która ma dwie twarze, cierpi na schizofrenię. Owszem, nazwa choroby wskazuje na rozszczepienie, ale nie w kontekście osobowości, dosłownie nazwa ta oznacza bowiem „rozszczepienie rozumu/serca”. Jeśli zaś chodzi o rozszczepienie, z jakim mamy do czynienia w przypadku Dr Jekyll’a i Mr Hyde’a, właściwym określeniem jest osobowość mnoga. Jest to drobny szczegół, związany z potocznym postrzeganiem osób doświadczających schizofrenii, a moje czepialstwo wynika jedynie ze zboczenia zawodowego, choć mam nadzieję, że przyczyni się do zmniejszenia liczby osób postrzegających schizofrenię w ten sposób.

Podsumowując już powoli moją opinię, chciałabym powiedzieć, ze „Gałęziste” zrobiło na mnie naprawdę duże wrażenie. Jest to dobrze napisana, solidna powieść, która wciąga nas w świat, w którym niekoniecznie chcielibyśmy się znaleźć. Choć akcja rozwija się powoli, to im dalej w las, tym więcej grozy. Urbanowicz ma ogromny talent do pisania tego typu powieści. Mam nadzieję, że go nie zmarnuje i już nie mogę doczekać się premiery jego najnowszej książki. 🙂

 

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Autorowi oraz Wydawnictwu Novae Res.