Planner

Mój pierwszy planner

dziennik dobrego życia

Po „Dziennik dobrego życia” sięgnęłam, bo szukałam czegoś więcej niż zwykły kalendarz. Próbowałam prowadzić pamiętnik, ale czasem było po prostu tak, że nie miałam w nim zbyt wiele do napisania albo w danym dniu spotkało mnie coś złego, więc nie chciałam tego opisywać, bo moim celem nie było przeżywanie negatywnych emocji na nowo przed pójściem spać.

W „Dzienniku…” znajdziemy przede wszystkim tygodniowe rozkładówki, które możemy zacząć uzupełniać w dowolnym momencie, bo daty wpisujemy sami. Przy każdym tygodniu jest też pole do zapisania, co mi się w danym tygodniu udało i dlaczego zasługuję na odpoczynek. Zazwyczaj uzupełniam tygodniowe plansze w niedzielę, planuję wtedy kolejny tydzień i podsumowuję poprzedni. To niezwykle cenne doświadczenie, gdy mogę usiąść na chwilę i uświadomić sobie, co mi się w danym tygodniu udało i jak dużo udało mi się zrobić. Dla mnie to bardzo wzmacniające, bo na co dzień o tym nie myślę.

„Dziennik dobrego życia” zawiera również krótkie teksty poświęcone różnym aspektom życia, miejsce na własne rysunki, kolorowanki antystresowe, zadania do wykonania, ćwiczenia oraz inne plansze (np. miesięczne czy poświęcone marzeniom), do których ja jeszcze nie dotarłam, bo staram się delektować stronami tego dziennika tak, by nie wypełnić go zbyt szybko. Gdy kończę dany tydzień i napotykam tekst lub inną planszę, czytam i uzupełniam do momentu, w którym nie natrafię na kolejną tygodniową rozkładówkę. To pozwala mi bardziej skupić się na refleksji, która jest tu tak naprawdę najważniejsza. Nie zawsze też tak szybkie uzupełnianie plansz miałoby sens, bo co jakiś czas napotykamy również plansze podsumowujące kilka ostatnich miesięcy.

Dodatkowo, na każdy miesiąc mamy też rozkładówkę miesięczną, dość małą, bo mieści się na jednej stronie, ale jeśli ktoś tak jak ja lubi planować mając przed oczami cały miesiąc, a nie tylko tydzień, jest to bardzo przydatne rozwiązanie.

Mam poczucie, że „Dziennik dobrego życia” bardzo dużo mi daje. Łatwiej mi dzięki niemu zatrzymać się na chwilę, by uświadomić sobie, jak przeżyłam dany tydzień, co bardzo mnie wzmacnia i ubogaca, bo dzięki temu zdaję sobie sprawę, jak wiele jest rzeczy, za które mogę być wdzięczna.

Jeśli chcecie obejrzeć wnętrze „Dziennika…”, zajrzyjcie na stronę Wydawnictwa Sensus (klik klik), któremu serdecznie dziękuję za egzemplarz tego plannera.