Książki, Literatura obyczajowa, Psycholog czyta książki

Psycholog czyta książki #1: „W naszym domu”

w naszym domu

Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie pomysł na cykl recenzji, których wspólnym mianownikiem byłyby książki z motywem psychologicznym lub psychiatrycznym. Przyznam szczerze, że to właśnie powieść „W naszym domu” Jodi Picoult zrodziła u mnie takie myśli. Mam zatem przyjemność poinformować, że tym tekstem rozpoczynam na moim blogu cykl recenzji o nazwie „Psycholog czyta książki”. 🙂

A teraz do rzeczy. Po pierwszą w swoim życiu powieść autorstwa Jodi Picoult sięgnęłam głównie ze względu na tematykę – jej głównym bohaterem jest Jacob Hunt, chłopiec z zespołem Aspergera. Ja zaś przez dwa ostatnie lata studiów nabywałam wiedzę dotyczącą diagnozy i terapii zaburzeń rozwojowych, do których zaliczają się zaburzenia ze spektrum autyzmu. Dodatkowo opis książki przyciągnął mnie obietnicą intrygującego wątku kryminalnego. Sięgnęłam po tę powieść bez wahania i z perspektywy czasy bardzo tego żałuję.

Początkowo czytało mi się ją naprawdę dobrze. Występuje w niej kilku narratorów – Jacob, jego brat Theo, mama chłopców Emma, policjant i adwokat. Dzięki temu byłam zafascynowana tą książką, bo mogłam poznać życie z zespołem Aspergera z różnych perspektyw. Jest ono co prawda nieco przerysowane przez autorkę, ale byłam w stanie jej to wybaczyć. Niestety tylko do czasu. Moja przygoda z książką zepsuła się w momencie, gdy dotarłam do bredni, które zawarła w niej autorka – Emma w swoim rozdziale opowiadała o argumentach za i przeciw teorii, że szczepionki powodują autyzm. Najpierw rozważyła argumenty, które mają świadczyć na korzyść tej teorii, później zaś podaje kontrargumenty, związane m.in. z badaniami naukowymi, które świadczą o tym, że szczepienia nie powodują autyzmu. Na koniec tego wywodu stwierdza zaś, że pomimo tego, że są to przekonujące argumenty, ona i tak wierzy w związek między szczepieniami a autyzmem.

Pomyślałam sobie wtedy, że pal sześć, być może autorka chciała pokazać w ten sposób rozumowanie wielu matek dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu. Mogłabym dyskutować na temat tego, na ile ma to sens, wszak ludzie często czytają książki i oglądają filmy bezrefleksyjnie, wierząc we wszystko co zobaczą lub przeczytają. Moja irytacja sięgnęła zenitu w momencie, gdy tę samą opinię na temat szczepień przedstawił psychiatra chłopca. Nie istnieją naukowe dowody wskazujące na istnienie związku między szczepieniami a autyzmem, tylko takie zaś powinny być brane pod uwagę w tym dyskursie. Badania zaś wskazują na brak takich powiązań.

Po przeczytaniu tych oczywistych dla mnie bredni, zraziłam się do „W naszym domu” tak bardzo, że lektura tej książki stała się dla mnie męką. Wydaje mi się jednak, że nawet gdybym nie przeczytała w niej tych „rewelacji”, miałabym podobne zdanie na temat fabuły. Pomysł był naprawdę dobry – chłopak z zespołem Aspergera zostaje oskarżony o zamordowanie swojej trenerki umiejętności społecznych. Według mnie jednak autorce skutecznie udało się zmarnować potencjał powieści. W pewnym momencie fabuła zaczyna ciągnąć się jak flaki z olejem i tak już zostaje aż do samego końca. Rozwiązanie całej historii zaś urwało się nagle i pozostawiło mnie z ogromnym niedosytem.

Podsumowując – jestem bardzo zawiedziona tą książką. Część z Was pewnie wie, bo pisałam o tym przy okazji recenzji jednej z powieści Dana Browna – nie mam nic przeciwko fikcji literackiej i lekkiemu naginaniu faktów. Tyczy się to jednak głównie literatury z wątkami historycznymi. W przypadku, gdy autor decyduje się na poruszenie tematyki związanej z medycyną, psychologią czy dziedzinami pokrewnymi, powinien zawierać w niej rzetelne informacje. Mniemam, że ratownicy medyczni byliby oburzeni, gdyby w jednym z popularnych obecnie seriali medycznych zawarte zostały błędne informacje na temat sposobu udzielania pierwszej pomocy – nie muszę nawet domyślać się, że tak by się stało, bo wiem, że taka sytuacja całkiem niedawno miała miejsce. Biorąc zaś pod uwagę fakt, że psychologowie ciężko pracują na to, by ich dyscyplina była uznawana za naukową, tego typu sytuacje są niedopuszczalne.

Pomimo mojego żalu do autorki, sięgnę z pewnością po inną jej powieść. Styl pisania Jodi Picoult przypadł mi do gustu i z przyjemnością (mam nadzieję) zatrę nieprzyjemne wrażenie, które towarzyszy mi od czasu lektury „W naszym domu”.