Kryminał, Książki

Niewidomy archeolog w centrum kryminalnej rozgrywki

ślepy archeolog

Studiując psychologię i specjalizując się w psychologii zdrowia i rehabilitacji, miałam okazję na własnej skórze doświadczyć, jak to jest być osobą Głuchą, niewidomą, poruszającą się na wózku. Potrafię przekazać kilka prostych komunikatów w Polskim Języku Migowym, znam zasady etykiety dotyczące kontaktu z osobami niewidomymi. Mimo, że ostatecznie wybrałam inną ścieżkę rozwoju, jest to dla mnie nadal niezwykle bliski temat. Z tego względu na mojej półce zagościł „Ślepy archeolog” – kryminał Marty Guzowskiej, którego główny bohater jest osobą niewidomą.

Zacznijmy zatem od początku. Tom Mara, główny bohater powieści, jest odnoszącym sukcesy archeologiem, kierownikiem prac wykopaliskowych na Krecie. Od osiemnastego roku życia jest też osobą niewidomą. Na przestrzeni lat wykształcił wiele mechanizmów, które umożliwiają mu codzienne funkcjonowanie – potrafi rozpoznać ludzi po zapachu lub sposobie chodzenia, zna na pamięć rozkład wykopalisk, wszystkie odległości zapamiętuje według ilości kroków, jego pamięć zaś można by uznać za absolutną. Powtarzalność jest dla niego niezwykle ważna – gwarantuje mu, że wszystko jest pod kontrolą. Wszystko zmienia się w momencie, gdy odnalezione zostają zwłoki polskich turystów, a Tom zaczyna dostawać smsy z zagadkami, od których zależy życie jego asystentki.

Uwielbiam powieści z wątkiem archeologicznym, od kiedy przeczytałam „Zmącony spokój Pani Labiryntu” Joe Alexa. Jestem w tej kwestii kompletnym laikiem, więc obawiałam sie jedynie, że niezbyt wiele zrozumiem z opisów dotyczących wykopalisk. Na szczęście Marta Guzowska ma niezwykły talent do przekazywania tego typu treści osobom, które sie na tym nie znają, więc koniec końców udało mi się nawet odrobinę wzbogacić swoją wiedzę. 🙂

Godna podkreślenia jest staranność, z jaką autorka opisuje, w jaki sposób osoba niewidoma odbiera bodźce ze świata zewnętrznego. Widać, że włożyła mnóstwo pracy w przeprowadzenie dokładnego rozeznania w tej materii. Początkowo bardzo raził mnie tytuł – nazwanie osoby niewidomej ślepą to trochę tak, jak negowanie istnienia kultury Głuchych. Gdy poznałam Toma bliżej, zrozumiałam, że określenie „ślepy” idealnie oddaje jego stosunek do utraty wzroku. Archeolog jest niezwykle wyrazistą postacią – pewny siebie, nieco arogancki, przekonany o tym, że ma nad wszystkim kontrolę. Z jednej strony wydawać by sie mogło, że trudno go polubić, ale z drugiej… To chyba taki typ aroganckiego mężczyzny, za którym szaleją kobiety. Ja osobiście straciłam dla niego głowę.

W sieci intryg, którą autorka misternie plecie, gubi się nie tylko czytelnik, ale także główny bohater. Czy opis świata, który otrzymujemy z jego perspektywy, jest zgodny ze stanem faktycznym? Co, jeżeli jedyną osobą, która posiada taką wiedzę o rzeczywistości, jest on sam? I co jeśli ta wiedza jest kłamstwem?

Ciekawym rozwiązaniem jest zastosowanie retrospekcji, w których poznajemy historię tak, jak odbierał ją Tom i przemieszanie tych retrospekcji z przesłuchaniem na komisariacie, gdzie dowiadujemy się, jaką wersję tej historii Tom próbował przekazać policjantom. Napięcie budowane jest bardzo powoli, akcja nie biegnie na łeb na szyję, ale „Ślepy archeolog” ma tak niesamowity klimat, że trudno się od niego oderwać. Sama zagadka również jest niezwykle intrygująca i myślę, że niewielu czytelników domyśli się, jak zakończy się ta powieść. Mnie zakończenie wbiło w fotel. Nie spodziewałam się takeigo obrotu wydarzeń, bo autorka skutecznie namieszała mi w głowie.

Dawno nie czytałam tak nieprzewidywalnego kryminału, a dodając do tego głównego bohatera, który zapada w pamięć, oryginalną fabułę i ciekawe tło wydarzeń, skłonna jestem stwierdzić, że będzie to jeden z lepszych kryminałów 2018 roku. 🙂

 

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Marginesy.