Książki

„I tak dalej” – zaskakujący, lecz udany debiut

i tak dalej

Nigdy nie byłam wielką miłośniczką współczesnej polskiej literatury (zarówno poezji, jak i prozy). Zaczarował mnie dopiero Jakub Żulczyk, gdy kilka lat temu, wiedziona uwielbieniem do jego felietonów, wróciłam do domu z egzemplarzem „Zrób mi jakąś krzywdę”, wypożyczonym z biblioteki. Do niedawna twórczość Żulczyka stanowiła mój jedyny kontakt z polską literaturą. Od kiedy prowadzę bloga (a to już prawie sześć miesięcy), zaczęłam stopniowo otwierać się na nowych autorów, w szczególności zaś dopiero debiutujących. Jednym z nich jest Wiktor Orzeł, starszy ode mnie zaledwie (a może aż?) o dwa lata, autor wydanej w styczniu książki „I tak dalej”, o której dziś powiem Wam kilka słów.

Jestem niezwykle wdzięczna losowi za to, że kiedy już ktoś proponuje mi zrecenzowanie jakiejś książki, nie jest to kolejne bestsellerowe czytadło o tym samym, który szturmem zdobywa serca zagorzałych blogerek na Instagramie. Wystarczyło, że raz przeczytałam opis „I tak dalej” i wiedziałam już, że muszę przeczytać tę książkę.

Autor obiecuje nam podróż w surrealistycznym klimacie z pogranicza jawy i snu, która wciągnie Czytelnika tylko po to, by na koniec pozostawić go zupełnie zdezorientowanego. Głównym bohaterem i narratorem jednocześnie jest Karol, którego poznajemy w pewnej krakowskiej knajpie. Polecam wszystkim przyzwyczaić się od samego początku do dusznego, pełnego dymu tytoniowego i oparów alkoholu powietrza, bo to właśnie nim oddycha się przez 134 strony książki.

„I tak dalej” to niezwykle płynna opowieść. Autor umiejętnie przenosi bohatera z jednego stanu do drugiego tak, by czytelnik nie był w stanie zauważyć granicy między jawą a snem. Destrukcyjny świat Karola wciąga nas z taką łatwością, że ani się obejrzymy, a wylądujemy na Malcie. Sytuacja zmienia się jak w kalejdoskopie, potęgując dezorientację czytelnika.

W fabule tak naprawdę nie ma nic kontrowersyjnego – ot, młody człowiek, który okłamuje rodziców, a tak naprawdę żyje na kredyt, pije, ćpa i brata się z bezdomnymi. Każdy z nas zdaje sobie na pewno sprawę z tego, że takie sytuacje się zdarzają. Nie sądzę, żeby można było nazwać tę książkę „szkicem socjologicznym młodych Polaków”, ale nie zmienia to faktu, że wśród nas są ludzie, którzy kompletnie pogubili się w życiu, choć my nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Emocje budzi nie to, jak żyje Karol, ale to, co dzieje się w jego głowie pod wpływem substancji psychoaktywnych, a właściwie świadomość, że nie wiemy, co dzieje się naprawdę, a co jest jedynie wytworem jego pobudzonych neuronów.

„I tak dalej” czyta się niezwykle szybko, choć nie jest to lektura przyjemna mimo, że niektórzy czytelnicy tak ją oceniają (ale co kto lubi). Mnie jej surrealizm niezwykle fascynował, ale z drugiej strony budził we mnie osobliwy niepokój. Temat jest być może oklepany, ale jestem skłonna stwierdzić, ze autor ujął go w nieszablonowy sposób. Warto poszukać w tej książce drugiego dna, popłynąć razem z bohaterami w odmęty sennych mar, by odnaleźć głębsze przesłanie. Polecam wszystkim, którzy lubią duszny, dekadencki klimat, odradzam zaś tym, którzy lubią cukierkowe historie.

Jeśli „I tak dalej” jest książką, którą albo się kocha, albo nienawidzi, to ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. Z pewnością wrócę do niej jeszcze nie raz i mam nadzieję, że za jakiś czas w mojej biblioteczce zagości kolejna książka Pana Wiktora, bowiem jego debiutancka powieść, pozostawiając mnie bez odpowiedzi na wiele pytań, narobiła mi jednocześnie apetytu na kolejne pozycje.

 

Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję Autorowi i Wydawnictwu Novae Res.